Pamiętasz taką reklamę czekolady, w której padało pytanie: „A po ilu kostkach Ty się uśmiechniesz?„. Warto je sobie zadać w nieco zmienionej formie. Zastanawiałeś się kiedyś nad tym, co sprawia Ci radość?
Wcale nie chodzi o to wielkie, filozoficzne szczęście. O spełnianie pasji. To znaczy, oczywiście to też jest ważne (takie super ważne), ale nie tylko to. Lubię obserwować i podsłuchiwać obcych ludzi, to już wiecie. Ale najbardziej lubię obserwować dzieci.
Dziecko cieszy się, gdy wdepnie w kałużę, kiedy zobaczy z bliska wróbla, gdy pogłaszcze psa. Cieszy się, gdy dostanie najtańszego lizaka, abo małą naklejkę. Śmieje się w głos, gdy w zabawie udaje królika. Wiem co mówię, na co dzień pracuję z takimi maluchami.
Kiedyś sobie obiecałam, że nigdy w życiu nie dorosnę. Nie przestanę marzyć, cieszyć się z drobnostek, nie zaniedbam mojej wyobraźni. Wiecie co? Jestem dziś z siebie dumna.
Co z tego, że mam dwadzieścia pięć lat, pracę, męża i inne „dorosłe” sprawy. Dotrzymałam słowa.
Jako potwierdzenie mam przykład z dzisiaj. Uśmiechnęłam się w autobusie, w drodze do domu. Czemu? Bo w wielkim zbiorniku wodnym, do którego spływają resztki deszczu z okolicznych ulic, pływała kacza rodzina. Tak po prostu, nic szczególnego. Dryfowały sobie po wodzie, a było ich mniej niż dziesięć. Uśmiechnęłam się szeroko, wcale nie pod nosem, bo fajny to był widok.
A ile Tobie potrzeba do uśmiechu?
AnuŚka Bąbik-Daniło